Henryk VI "Dobry" Piast (urodzony we Wrocławiu, 18 marca 1294 roku, zmarł we Wrocławiu, 24 listopada 1335 roku) herb

Syn Henryka V "Brzuchatego, Grubego, Tłustego" Piasta, księcia jaworskiego, księcia legnickiego, księcia wrocławskiego i brzeskiego, księcia w Namysłowie i Oleśnicy i Elżbiety Piastówny, córka Bolesława "Pobożnego" Piasta, księcia kaliskiego.

Książę wrocławski od 1311 roku do 24 listopada 1335 roku, książę brzeski od 1311 roku do 24 listopada 1335 roku.

We Wrocławiu, w 1310 roku po 22 października poślubił Annę Habsburżankę Austriacką (urodzona w Wiedniu, w 1280 roku, zmarła we Wrocławiu, 19 marca 1327 roku), córkę Albrechta I Habsburga, hrabiego Habsburga i Kyburga, landgrafa Alzacji, hrabiego Marchii Wendyjskiej i Port Naon, księcia Austrii, Styrii, Karnioli, króla Niemiec i Elisabeth Meinhardyn de Görtz, córki Meinharda IV (II, V) Meinhardyn de Görtz, hrabiego Tyrolu i Gorycji, hrabiego Friuli, Istrii i Pusterii, księcia Karyntii.

Zgodnie z obietnicą daną Henrykowi "Grubemu", Bolko świdnicki zaopiekował się jego synami. Najstarszy był Bolesław, zwany później Bolesławem III legnickim, młodszy - Henryk, późniejszy Henryk IV wrocławski, i najmłodszy - Władysław.

Henryk urodził się zaledwie 2 lata przed śmiercią ojca, 18 marca 1294 roku. Główny sprawca śmierci ich ojca, Henryk głogowski, nadal zagrażał księstwu wrocławskiemu, jednakże Bolko prowadził zręczną politykę, umiejętnie wykorzystując nowy konflikt jaki się zrodził między Głogowczykiem a Władysławem "Łokietkiem".

W 1297 roku zdołał odzyskać okręg Chojnowa i Bolesławca. Wobec swych podopiecznych był lojalny i nie wysuwał już żadnych roszczeń terytorialnych. Jego opieka bardzo wiele znaczyła, gdyż w ciągu swych krótkich rządów potrafił wyrobić sobie duży autorytet na Śląsku. Nazywano go najznaczniejszym z książąt i "Koroną Śląska". Swą potęgę umacniał dobrą administracją i odpowiednią polityką wewnętrzną. Był pierwszym znanym księciem śląskim, który kazał spisać wszelkie dochody książęce, jak również wszelkie powinności, daniny i ciężary poddanych.

Roztaczał opiekę nad miastami, udzielając im hojnie przywilejów, ale gdy któreś z nich chciało się wyłamać spod jego władzy, był surowy. I tak na przykład, kiedy Wrocław nie chciał przyjąć narzuconych przez księcia ciężarów, wówczas nagłym atakiem zaskoczył miasto, zmusił do otworzenia bram i uległości. Wkroczył tam przez wyłom w murach, których część dla ostrzeŹżenia na przyszłość kazał wrocławianom zburzyć.

Dzięki dobrej gospodarce potrafił zapewnić księstwu wysokie dochody. Na całym Śląsku opowiadano wówczas o niezmiernych skarbach, jakie składał książę w sklepionych piwnicach zamkowych Bolkowa i Legnicy. Dla umocnienia obronności podległych mu terytoriów zbudował w tym czasie szereg nowych zamków, inne kazał odbudowywać i na nowo umacniać. Powstały zatem takie warowne grody, jak Kliczków pod Bolesławcem i Chocianów pod Chojnowem. Poza tym ważną rolę odgrywały nadal twierdze w Brzegu, Grodkowie i Niemczy.

Pod opieką takiego księcia mogli spokojnie dorastać synowie Henryka V, a ich matka ufnie spoglądała w przyszłość, spokojna o los synów. Po zmarłym bracie nie zabrał Bolko ani kawałka terytorium, przeciwnie - z ziem, które odebrał Głogowczykowi, cały okręg Chojnowa przyłączył do dziedzictwa małoletnich bratanków, to znaczy do księstwa wrocławskiego. W ciągu swych krótkich rządów w latach 1296-1301 - potrafił uporządkować finanse księstwa i zaoszczędzić na rzecz bratanków znaczne zasoby finansowe wysokości 16 tysięcy grzywien.

Wszystko to jednak zakończyło się w 1301 roku z chwilą śmierci dzielnego Bolka I. Osierocił on trzech synów, ale i na dworze wrocławskim zapanowała głęboka żałoba. Bratankowie zmarłego ciągle jeszcze byli niepełnoletni, najstarszy z nich, Bolesław, miał wówczas zaledwie jedenaście lat.

Nastał teraz okres tarć i dyskusji, chodziło bowiem o to, komu powierzyć opiekę nad małoletnimi książętami. Najpotężniejszy z Piastów śląskich, książę głogowski, nie wchodził oczywiście w rachubę. Innych Piastów nie brano pod uwagę ze względu na ich słabość polityczną i niechęć do sprawowania tego rodzaju funkcji. Wdowa zaś po księciu Henryku V, księżna Elżbieta kaliska, była osobą mało energiczną i do rządów nie zaprawioną. W tych warunkach władza przeszła w ręce rady miejskiej Wrocławia i biskupa wrocławskiego.

Od dawna już ścierały się tam dwa kierunki polityczne - jeden propolski, reprezentowany między innymi przez biskupa Jana Romkę, którego popierał arcybiskup gnieźnieński, i drugi, proczeski kierunek bogatego mieszczaństwa wrocławskiego. Patrycjat wrocławski bowiem żywił nadzieję, że pod opieką króla Czech bardziej rozwinie się handel i zwiększą się dochody miasta. Zwłaszcza pisarz miejski Piotr i burmistrz Mikołaj Hellenbrecht byli zwolennikami realizacji układu, jaki kiedyś zawarty został między królem Czech a Henrykiem IV. Pragnęli także wrocławianie ścisłego kontaktu z Krakowem, sądząc, że właśnie to miasto utrzyma się w rękach czeskich.

W dziesięć dni po śmierci księcia Bolka świdnickiego zmarł również Jana Romka, reprezentujący interesy grupy propolskiej. Zniemczona w znacznym stopniu kapituła wrocławska po licznych dyskusjach przeprowadziła wybór nowego biskupa w osobie Henryka z Wierzbna, który, aczkolwiek pochodził ze starego śląskiego rodu, uległ już całkowitej germanizacji. W ten sposób nastąpiło znaczne przegrupowanie sił. Do niemieckiego patrycjatu i niemieckiej szlachty doszedł obecnie i biskup niemiecki wraz z mocno zniemczoną kapitułą.

Na wniosek rady miejskiej i szlachty zdano mu również opiekę nad małoletnimi książętami. Nie trwało to jednak długo, gdyż po upływie roku okazało się, że biskup nie tylko nie troszczył się o los sierot, ale co więcej - lekkomyślnie roztrwonił zaoszczędzone przez Bolka sumy. Niektórzy historycy, jak Griinhagen, starają się bronić biskupa, wyrażając przypuszczenie, że kapitał ten mógł też wydać dorastający Bolesław, gdyż miał on również lekką rękę w wydawaniu pieniędzy, zwłaszcza że w tym czasie odbył kosztowną podróż do Pragi.

Proczeski obóz we Wrocławiu nadal nie rezygnował z planu ściślejszych związków z Czechami i w roku 1302 wdowa po Henryku V wraz z najstarszym synem Bolesławem udała się do Pragi, gdzie liczący zaledwie kilkanaście lat książę został uroczyście zaręczony z córką Wacława II czeskiego, sześcioletnią Małgorzatą. W związku z tym król Czech przejął opiekę nad małoletnimi braćmi swego przyszłego zięcia i nad nim samym. Ponieważ jednak nie mógł osobiście zarządzać księstwem wrocławskim, wyznaczył dlań namiestnika - Fryderyka Schaffo. We Wrocławiu dał się ów namiestnik poznać z energicznych rządów i surowego sądownictwa, zwłaszcza w sprawach naruszania porządku publicznego.

Król czeski jednak nie był bezinteresownym opiekunem. Wyzyskując młody wiek swych podopiecznych, skłonił najstarszego, Bolesława, by zrzekł się na rzecz Czech tego terytorium śląskiego, które kiedyś wymógł na Henryku V jego zapamiętały wróg, Henryk głogowski. Do faktycznego jednak przejęcia nie doszło, bo Wacław musiał toczyć wojnę z królem Albrechtem I, a w rok potem w 1305 roku zszedł ze świata w wieku zaledwie 34 lat.

Władzę nad Czechami objął jego syn, Wacław III. Ożeniony z Piastówną cieszyńską Violą, i on nie chciał się wyrzec zaborczych planów wobec Śląska, a zwłaszcza wobec księstwa wrocławskiego, ale po krótkim czasie sprawowania rządów, dnia 4 sierpnia 1306 roku, zginął z ręki zamachowca. Na nim zakończyła w Czechach panowanie dynastia Przemyślidów.

Ten mord pociągnął za sobą poważne konsekwencje nie tylko dla Czech, ale i dla Polski. Wreszcie Łokietek pozbył się potężnego rywala. Tymczasem we Wrocławiu młodociany książę Bolesław, zwany Hojnym, po raz pierwszy w tym roku zaczął wystawiać dokumenty, czyli że Wrocław uznał w nim już swego władcę. Panowanie niedoświadczonego księcia było na rękę bogatemu miastu, gdyż dawało duże możliwości uzyskiwania nowych przywilejów, tym bardziej że rozrzutny Bolesław zawsze miał kłopoty finansowe. Jego doradcą i zarazem opiekunem młodszych braci został znów biskup wrocławski, Henryk z Wierzbna, mimo że poprzednio źle się wywiązywał ze swych obowiązków.

Samodzielne rządy Bolesława III nie trwały długo, bo już w 1311 roku młodsi bracia zaczęli się upominać o współudział we władzy. Podpis młodszego Henryka spotykamy już obok podpisu Bolesława w urzędowym dokumencie z roku 1308, choć Henryk miał wówczas dopiero czternaście lat. Zanim jednak do tego doszło, Bolesław, wykorzystując śmierć Henryka głogowskiego, począł się mścić na jego synach, którzy po podziale ojcowskiej sukcesji stali się sami nic nie znaczącymi książętami. Z pięciu synów Głogowczyka najbliższym sąsiadem księstwa wrocławskiego był Konrad oławski i przeciw niemu zwrócił oręż Bolesław III.

Gdy Henryk skończył szesnaście lat, połączono go węzłem małżeńskim z Anną, córką króla niemieckiego, Albrechta I Habsburga, wdową po Hermanie II, margrabim brandenburskim. Wesele młodego księcia odbyło się z wielkim przepychem w 1310 roku. Samo miasto Wrocław wydało na te uroczystości niebagatelną kwotę 500 grzywien. Oczywiście rada miejska dobrze zdawała sobie sprawę, że sypiąc złotem, zapewnia sobie na przyszłość poparcie ze strony małżonków.

Wraz z przybyciem Anny na dwór książęcy we Wrocławiu kończy się długi szereg polskich księżniczek piastowskich. Anna jako rdzenna Niemka utrzymywała bliskie kontakty z dawną rodziną męża i z margrabiami brandenburskimi, a jeszcze w trzy lata po wrocławskim weselu ufundowała pomnik swemu pierwszemu małżonkowi. Mimo wszystko książęcy dwór we Wrocławiu nie był jeszcze wówczas całkowicie zgermanizowany, o czym świadczyć mogą chociażby nazwiska różnych osób, występujące w dokumentach Henryka VI wrocławskiego.

W rok po weselu Henryka również najmłodszy z braci, Władysław, zażądał od najstarszego Bolesława dopuszczenia go do udziału w rządach. Po wielu zatem dyskusjach podzielono księstwo na trzy okręgi: wrocławski, brzeski i legnicki, a ponieważ pod względem dochodów i ogólnej wartości nie były one sobie równe, postanowiono dokonać także pewnych spłat na rzecz najuboższej dzielnicy - okręgu brzeskiego. Książę brzeski miał otrzymać z części wrocławskiej 18 tysięcy grzywien, a z legnickiej 32 tysiące, w księstwie legnickim bowiem, koło Złotoryi, znajdowały się zasobne wówczas pokłady złota.

Bolesławowi jako najstarszemu z braci przysługiwało pierwszeństwo wyboru. Znany z rozrzutności i ciągłych tarapatów pieniężnych, zażądał niespodziewanie ziemi brzeskiej, złakomił się bowiem na spłaty. W ten sposób na Henryka przypadła część księstwa z Wrocławiem jako stolicą, a Władysław osiadł w Legnicy. Zasobny w pieniądze Wrocław pomógł Henrykowi spłacić dług. Gorzej było z Władysławem, który - czy to z racji młodego wieku i braku doświadczenia, czy też z braku umiejętności w zarządzaniu - nie potrafił zebrać potrzebnych sum. Zrażony niepowodzeniami, sposobił się do stanu duchownego i już otrzymał stopień subdiakona, a nie mogąc w dalszym ciągu spłacić Bolesława, sam przyjął od niego 32 tysiące grzywien i w zamian oddał mu całe księstwo legnickie. Potem przeniósł się do Brzegu, gdzie przebywał czas dłuższy.

Mało zrównoważony i szybko zmieniający decyzje, sprzykrzył sobie ten pobyt i - podmówiony przez złych doradców - postanowił wydać bratu Bolesławowi wojnę, by orężem zdobyć na powrót to, co dobrowolnie za pieniądze oddał. Zebrał więc znaczny zastęp zbrojnych i na ich czele począł najeżdżać ziemie okręgu legnickiego i brzeskiego, pustoszyć je łupiestwem i niszczyć po-żarami. Bolesław jednak bardzo szybko stawił bratu opór, zwłaszcza że mu na ludziach ani na uzbrojeniu nie zbywało. Rozbił wkrótce wojska Władysława, a jego samego w czasie jednej z większych potyczek wziął do niewoli i uwięził w zamku legnickim. Wdali się jednak w tę sprawę liczni przyjaciele najmłodszego z braci, prawdopodobnie też Henryk VI z Wrocławia i na skutek ich starań nastąpiła zgoda między zwaśnionymi, przy czym Bolesław miał zatrzymać księstwo legnickie, ale corocznie wypłacać na utrzymanie Władysława 500 grzywien.

Wszystko to nie zadowoliło jeszcze Władysława. Zaczął wysuwać dalsze żądania i pretensje, a gdy Bolesław wobec nowych sędziów obalił wszystkie jego zarzuty, nieobliczalny książę sprzymierzył się z jakimś niemieckim rycerzem, posiadającym zamek w górach. Tam zwerbowali liczną bandę spośród banitów, zbiegów i różnych skazańców i wraz z nimi zaczęli najeżdżać ziemie brata. Gdy Władysław z taką watahą ludzi zapędził się na teren księsŹtwa brzeskiego i tam we wsiach zamieszkałych przez Walonów łupił mieszkańców, chłopi wykazali wielką odwagę i potrafili nie tylko obronić swe mienie, lecz i pokonać rabusiów, a samego księcia Władysława wziąć do niewoli wraz z dwudziestoma członkami bandy.

Jeńców oddano następnie Bolesławowi, a ten po raz drugi uwięził brata w zamku legnickim. Zakuty w kajdany książę wpadł w szał i przez czas dłuższy trwał w szaleństwie, tak że niewielu miało odwagę zbliżyć się do niego. Dopiero po roku, gdy się nieco uspokoił, wypuszczono go na wolność. Tułał się potem ów najbiedniejszy z Piastów sam lub z kilkoma podobnymi do niego wagabundami po całym Śląsku, szukając gościny to w domach rycerskich, to nawet u ludzi niskiego stanu. Bracia nie spieszyli mu z pomocą, gdyż obawiali się nowych z jego strony knowań.

Była tu już o tym mowa, że Bolesław, książę brzeski i legnicki, pamiętając śmierć ojca, postanowił się zemścić na synach zmarłego Głogowczyka, a w pierwszym rzędzie na najbliższym sąsiedzie Konradzie, księciu na Oleśnicy. Tocząc z nim wojnę, w krótkim czasie do takiej przywiódł go nędzy, że - jak mówi kronika książąt polskich - "księciu Konradowi tylko jeden pozostał koń i jeden jedynie płaszcz płócienny". Niszczące walki zakłócały normalny tryb życia w obu księstwach, toteż rycerstwo tych ziem zaczęło czynić starania o pokój i pojednanie. Doszło wreszcie do ugody, w wyniku której Konrad odstąpił Bolesławowi Namysłów, Bierutów, Kluczbork, Byczynę i Wołczyn, zatrzymując sobie Oławę.

W ten sposób Bolesław, wzbogaciwszy się na ziemiach Konrada, począł górować nad innymi książętami śląskimi, a że był z natury szczodry i dość lekkomyślny, ciągle brakowało mu pieniędzy. Aby zwiększyć swe dochody, różne zawierał transakcje, które najczęściej przynosiły szkodę księstwu. I tak na przykład miasteczko Niemczę wraz z całym okręgiem dał w zastaw księciu Bernardowi. Podobny los spotkał Chojnów i Złotoryję, które z kolei zastawił u mieszczan wrocławskich za liczne pożyczki, jakie u nich pozaciągał. Jednakże sumy w ten sposób zdobyte nie na długo starczały, trzeba było nimi spłacać stare długi, a wydatki z reguły przewyższały dochody. Po wyzuciu z ojcowizny Władysława i zagarnięciu ziem Konrada zaczął Bolesław nagabywać z kolei brata Henryka o ewentualną zamianę księstwa wrocławskiego na księstwo legnickie.

Chociaż Henryk VI bynajmniej nie otrzymał największej części w podziale, a poza tym musiał spłacić bratu 18 tysięcy grzywien, które pożyczył u bogatych kupców wrocławskich, to jednak jako dobry administrator, dbający należycie o swych poddanych, zwłaszcza zaś o interesy kupiectwa, rychło doszedł do znacznych dochodów. W okresie długiego pokoju pod jego rządami księstwo wrocławskie stało się jedną z najbogatszych dzielnic Śląska. Budziło to zazdrość najstarszego z braci, Bolesława, który dopiero teraz począł żałować, że dobrowolnie wybrał najbiedniejszy okręg brzeski.

Używając pośrednictwa różnych panów śląskich, proponował, by mu Henryk VI oddał wrocławski okręg, a sam zadowolił się legnickim. Motywował to tym, że Henryk nie miał męskiego potomka, on zaś był ojcem kilku synów. Książę Henryk odrzucił oczywiście te propozycje, a wówczas Bolesław rozpoczął łupieżcze najazdy na ziemie wrocławskie z terytorium księstwa brzeskiego. Główną bazą wypadową był tam majątek Marcinkowice. Na wszelkie skargi ze strony pokojowo usposobionego Henryka VI odpowiadał Bolesław, że o niczym nie wie. Skoro zaś jego brat wszystkie te najazdy bądź cierpliwie znosił, bądź też z wielkim nakładem energii odpierał, chwycił się mściwy książę innych metod. Dopatrując się przyczyn stanowczeŹgo oporu brata w stanowisku rady miasta Wrocławia, spośród której Henryk VI głównie dobierał sobie doradców, postanowił Bolesław zemścić się na radzie miejskiej. Nakazał przeto swoim zaufanym ludziom podstępnie porwać głównego przeciwnika i najwybitniejszego radcę dworskiego - kanonika Mikołaja z Bącza. Wyczekawszy dogodnej okazji, pochwycili pachołcy książęcy kanonika i uprowadzili do zamku w Jelczu, gdzie Bolesław trzymał go dłuższy czas w surowej niewoli. Uwolnił go dopiero na skutek nalegań biskupa i wielu przyjaciół uwięzionego.

Nie poprzestał jednak Bolesław na tym gwałcie i wkrótce kazał pojmać drugiego radcę - bogatego mieszczanina i kanonika wrocławskiego nazwiskiem Molensdorf. W biały dzień porwano go z kościoła św. Elżbiety, lecz gdy wsadzono go na koń i kazano pod groźbą utraty życia milczeć, nie uląkł się kanonik i począł z całych sił wzywać pomocy. Obawiając się licznego zbiegowiska i pochwycenia przez straż miejską, napastnicy co prędzej zrzucili go z konia i zamordowali, a sami zbiegli z miasta. Przed bramą miejską czekał na nich podobno książę Bolesław i bardzo był zagniewany z powodu morderstwa, gdyż chciał wpływowego radcę pochwycić żywcem.

Nienawiść Bolesława do młodszego brata wzrosła tym bardziej, że Henryk VI, spodziewając się dalszych ataków ze strony księcia brzeskiego, zawarł ugodę z ówczesnym władcą niemieckim, Ludwikiem bawarskim, i jemu chciał oddać księstwo wrocławskie w lenno, w zamian za co cesarz zgodził się, by sukcesja przeszła na linię żeńską, to znaczy na córki Henryka VI.

W ten sposób odsunięto by od dziedziczenia zarówno Boslesława, jak i jego synów. Zresztą Henryk, podmawiany przez arystokrację miejską, coraz bardziej począł się skłaniać do poddania księstwa wrocławskiego królowi Czech.

Za panowania tego księcia wzrosła, jak wiemy, znacznie rola mieszczaństwa. Pragnąc mieć całkowite poparcie bogatego patrycjatu miejskiego, rozdawał on na lewo i prawo różne przywileje. Te wszystkie punkty sporne, które za rządów jego poprzedników były przyczyną częstych sporów między ratuszem a zamkiem, obecnie znikły, gdyż Henryk za świadczone mu przez kupców i radę przysługi finansowe dawał im szerokie uprawnienia i monopole, które kiedyś księciu przysługiwały. Zresztą dobrobyt miasta zwiększał i jego zasoby. W źródłach zachowały się słowa księcia, który mówił, że pragnie, aby "we Wrocławiu nie tylko się jadło i żyło, ale aby się dobrze żyło i jadło".

Wojowniczy Bolesław ciągle nie chciał zostawić brata w spokoju. Zostawszy szwagrem króla Czech, Jana luksemburskiego, utrzymywał z nim zapewne ścisłe związki, skoro Jan, opuszczając na dłużej kraj, zlecił Bolesławowi namiestnictwo nad całym królestwem czeskim. Wobec takiego przeciwnika czuł się Henryk zbyt slaby i w tym czasie prawdopodobnie doszło do bliżej nie znanych pertraktacji z Władysławem "Łokietkiem". Długosz wspomina, że "książę Henryk udał się z całym zaufaniem do króla polskiego Władysława, z którym połączony był bliskim związkiem powinowactwa [Łokietek był jego wujem] [....] i odstąpił mu prawem wieczystym miasto Wrocław wraz z księstwem wrocławskim. Wolał bowiem, aby je raczej Polacy niż Czesi posiadali". "Władysław Łokietek - pisze dalej Długosz - posiadłszy księstwo wrocławskie i sam Wrocław, sprawował przez pewien czas rządy, przez co powstrzymał ataki księcia Bolesława brzeskiego. Potem jednakże oddał z powrotem księciu Henrykowi księstwo, aby mógł opatrzyć potrzeby życia zarówno swego brata Władysława, jak i trzech sióstr do zamęścia sposobnych".

Wiadomo także, że kiedy po śmierci Bolesława oleśnickiego z linii Piastów głogowskich ziemię oleśnicką zajął jego brat, Konrad namysłowski, wystąpił przeciw niemu Henryk VI wrocławski w sojuszu z Władysławem "Łokietkiem", który już od dawna był zagorzałym wrogiem Głogowczyków z racji ich pretensji do Wielkopolski. Oddział Łokietka, posiłkowany przez Litwinów, splądrował posiadłości Głogowczyka, Konrada I, który - nie widząc innego wyjścia - zawarł szybko pokój z księciem Henrykiem wrocławskim, biorąc jego córkę Elżbietę za żonę.

Inne źródła nie potwierdzają opisanych przez Długosza faktów, toteż do przekazania księstwa z pewnością nie doszło. Można jednak przypuszczać, że jakieś rozmowy i pertraktacje między Henrykiem VI a Łokietkiem miały miejsce. Historycy niemieccy podkreślają również, że Henrykowi VI trudno było zdecydować, na kim się oprzeć - na Polsce czy na Czechach. Z Janem luksemburskim sprzymierzył się Bolesław brzesko-legnicki, przez dłuższy czas wróg własnego brata. Ludwik bawarski, którego lennikiem chciał zostać Henryk, nie mógł zabezpieczyć interesów księcia. Polska i Czechy były skłócone, dążąc do ugruntowania swej władzy na terytorium Śląska.

W tym czasie przywiązanie ludności śląskiej do Polski było jeszcze bardzo żywe, nawet w świadomości patrycjatu niemieckiego we Wrocławiu Śląsk stanowił część składową królestwa polskiego, o czym świadczy list wrocławian do papieża Klemensa V. Skarżyli się też ówcześni książęta śląscy, że ich nie wzywano na różne ogólnopolskie narady i że koronacja Władysława "Łokietka" odbyła się bez ich udziału.

Coraz silniejsze pod jego rządami państwo polskie stawało się a trakcyjne dla małych książąt śląskich. Jednakże skłóceni między sobą, nie wszyscy mogli być sprzymierzeńcami Łokietka. Gdy jedni stawali po stronie Polski, ich przeciwnicy polityczni tym bardziej zacieśniali kontakty z królem czeskim, Janem luksemburskim. Najpotężniejszy z nich, Bolesław brzesko-legnicki, mimo łączących go z królem Czech związków rodzinnych i interesów politycznych, nie przestawał jednak utrzymywać dobrych stosunków. królem Władysławem i w 1323 roku zgodził się, aby w sporze księciem Konradem I właśnie Łokietek był rozjemcą. Co więcej, nawet Wrocław w 1323 roku wysłał mu do Kalisza 50 grzywien, co, także może świadczyć o jakichś bliższych kontaktach króla Polski z tym miastem. Obaj książęta śląscy uznali wówczas zwierzchnictwo Łokietka i tytułowali go "wyniosłym księciem, panem naszym, sławetnym królem Polski", co oczywiście nie świadczy wcale, że Łokietek jako król Polski miał zwierzchnie prawo lenne nad książętami jako swymi wasalami.

W takiej sytuacji Henryk VI wrocławski, mający głównego przeciwnika w osobie Bolesława brzesko-legnickiego, stawał się niejako naturalnym stronnikiem Łokietka. Choć w źródłach historycznych nie znajdujemy na to dowodów, można przypuszczać, że toczyły się między nimi jakieś rozmowy dyplomatyczne. Podstawową jednak przeszkodą na drodze podporządkowania Wrocławia Polsce był wówczas silny żywioł niemiecki w tym mieście, zdecydowanie przeciwny wszelkim tego rodzaju próbom.

Władysław "Łokietek" znany był ze swego programu narodowego i ze swej niechęci do sprowadzania niemieckich kolonistów. Wszak bunt wójta Alberta w Krakowie opierał się przede wszystkim na niemieckiej mniejszości miasta. Surowe represje, jakie Łokietek zastosował wobec zbuntowanych niemieckich mieszczan Krakowa, wywołały żywe echo i we Wrocławiu.

Niewłaściwa polityka książąt piastowskich Śląska, a zwłaszcza linii wrocławsko-legnickiej, zaczęła teraz wydawać swoje owoce. Pod bokiem zamku książęcego wyrósł drugi ważny czynnik polityczny - rada miejska. Jej w większości niemieccy członkowie wespół z niemiecką kapitułą i niemieckim biskupem sprawili, że książę nie był już w stanie prowadzić samodzielnej polityki.

Pokojowo usposobiony Henryk VI wrocławski, władca dbały o rozwój ekonomiczny księstwa, zbyt hojnie obdzielał niemieckich przybyszów bogatymi nadaniami, nie bacząc na to, że się od nich uzależnia. Toteż szczere jego zapewne chęci poddania Wrocławia Polsce musiały spełznąć na niczym. Niemieccy patrycjusze miasta obawiali się utraty swych wpływów pod rządami energicznego króla Polski, Władysława "Łokietka". Odpowiedniejszym partnerem politycznym był dla nich król czeski z niemieckiej dynastii Luksemburgów. Wszak Czechy sięgały swymi wpływami daleko na zachód i południe, a samo państwo, chociaż nadal słowiańskie, w stopniu o wiele silniejszym niż Polska pozostawało pod wpływem kultury niemieckiej. Korzyść byłaby obustronna, gdyż pozyskanie księstwa wrocławskiego dawałoby Luksemburczykowi nadzieje rychłego przejęcia całego Śląska, Wrocław bowiem, centralnie położony, należał do najbogatszych i najludniejszych miast tej dzielnicy.

Tocząc nadal wojnę z Łokietkiem, król czeski podtrzymywał ciągle swe pretensje do tronu polskiego, a równocześnie nie szczędził wysiłków, by pozyskać dla swych planów Henryka VI wrocławskiego, który nie posiadał męskiego potomka. Książę Henryk, rozpatrując możliwość przekazania mu swego księstwa, działał pod wyraźnym naciskiem zniemczonych możnowładców.

Pierwsze poselstwo wrocławian w tej sprawie miało miejsce już w 1325 roku. Jednakże król Jan, zajęty wówczas sprawami Rzeszy, niewielkie mógł poczynić obietnice wysłannikom wrocławskiej rady miejskiej. Te próby dogadania się za wszelką cenę z królem Czech rozgniewały księcia Bolesława brzeskiego. Pogorszyły się też stosunki Wrocławia z Władysławem "Łokietkiem". Proces, jaki wrocławianie wytoczyli pewnemu polskiemu rycerzowi, którego następnie ścięto we Wrocławiu, wywołał jeszcze większe napięcie, aż doszło wreszcie do wojny. Książę Henryk VI, obawiając się armii Łokietka, zawarł wówczas sojusz z zakonem krzyżackim, sądząc, że ten układ uchroni go przed wyprawą króla polskiego.

W kilka miesięcy potem, w styczniu 1327 roku, wrócił do Czech Jan luksemburski i wkrótce wszczął wojnę z Łokietkiem. Już w lutym zdołał zhołdować książąt górnośląskich w Opawie i Bytomiu, czyniąc starania, by z księcia wrocławskiego uczynić swego hołdownika. Henryk VI wysłał wówczas do niego posłów z bogatymi podarkami, którzy prawdopodobnie mieli wybadać grunt w sprawie warunków złożenia hołdu lennego. Dużą rolę odgrywała tu z pewnością niechęć do brata Bolesława, który wszelkimi sposobami starał się zmusić Henryka, by oddał Wrocław jego synom. Po powrocie Jana luksemburskiego do Pragi spotykamy już w jego otoczeniu księcia Henryka VI, razem też z królem Czech wrócił on do Wrocławia. Rozpoczęte w Pradze rozmowy kontynuowano i epilog nastąpił we Wrocławiu.

Dnia 4 kwietnia 1327 roku Henryk VI wystawił dokument, w którym swe księstwo przekazywał dobrowolnie koronie czeskiej. Władzę książęcą miał tam sprawować do końca życia, a poza tym dodawał mu król czeski jeszcze okręg Kłodzka oraz 1000 grzywien srebra rocznie jako pensję. Układ z Czechami był jak najbardziej sprzeczny z interesami dynastii piastowskiej. Henryk VI krzywdził nie tylko Polskę i jej króla, Władysława "Łokietka", ale przede wszystkim najbliższą swą rodzinę, a zatem brata Bolesława brzeskiego i Władysława legnickiego. Krzywdził także własne dzieci, to jest trzy córki, z których dwie już były wydane za mąż za książąt śląskich. Jedną z nich, Ofkę, poślubił książę Bolko z Niemodlina, a drugą, Elżbietę, książę Konrad oleśnicki. Obaj zięciowie ostro zaprotestowali przeciw układowi z królem czeskim, ale najbardziej dotknięty tą nielegalną transakcją poczuł się najstarszy brat Henryka VI, Bolesław III brzesko-legnieki.

Od wielu już lat zabiegał on o spadek po młodszym bracie, nie posiadającym męskiego potomstwa. Wykorzystując nieobecność króla Jana luksemburskiego, który w tym czasie walczył we Francji, począł Bolesław występować przeciw Henrykowi, a zyskawszy sobie sojusznika w księciu Janie ścinawskim, wraz z nim najeżdżał ziemie księstwa wrocławskiego, niszcząc i rabując wsie i miasteczka. Gdy jednak wrócił król czeski, zaraz wszczął starania, by polskich książąt Śląska uczynić swymi lennikami. Pod koniec 1328 roku zmusił już kilku do złożenia hołdu. Poskromił też Jana ścinawskiego za pomoc udzielaną księciu brzesko-legnickiemu. Jedynie tylko Bolesław jako szwagier Luksemburczyka nie doznał żadnych represji za swe najazdy, co więcej - sam jeszcze zarzucał królowi, iż pozbawia go i młodszych książąt legnicko-brzeskich należnego im spadku. Jednakże Luksemburczyk nic sobie z tego nie robił. Gdy w czasie świąt wielkanocnych 1329 roku bawił we Wrocławiu i Bolesław czynił mu wymówki za bezprawny układ wrocławski, król czeski oświadczył z rozbrajającą szczerością, iż nie może działać "przeciw sobie samemu".

Luksemburczyk umiał też bardzo sprytnie wykorzystywać wszelkie rodzinne rozdźwięki i waśnie. Najmłodszy brat Bolesława i Henryka, Władysław, który otrzymał w spadku po ojcu księstwo legnickie, sprzedał je, jak wiadomo, Bolesławowi i tułał się czas jakiś po Śląsku. A gdy go potem ożeniono ze starą, ale posażną księżniczką mazowiecką, przetrwonił jej posag, wrócił znów na Śląsk, by wreszcie przystać na służbę króla Czech. Za pieniądze wymusił Luksemburczyk na tym niezupełnie normalnym księciu dokument sprzedaży księstwa legnickiego i teraz, mając ów akt w ręku, mógł nawet odebrać Bolesławowi legnicki okręg. Poza tym wydobył również od wrocławskich kupców, wierzycieli Bolesława, dokumenty, dotyczące okręgu Chojnowa i Złotoryi, które książę oddał w zastaw za pożyczone mu sumy pieniężne. W tych sprawach był Bolesław mało frasobliwy. Zaciągał stale pożyczki, nie dbając o to, czy zdoła je zwrócić na czas wraz z procentami. W pogoni za pieniędzmi dopuszczał się nawet tego, że własnych synów oddawał kupcom wrocławskim w zastaw. Szantażowany przez króla Czech wekslami wrocławian i nielegalnym dokumentem brata Władysława, ugiął się wreszcie książę i zrezygnował ze swych słusznych pretensji do wrocławskiej sukcesji, a ponadto zmuszony został do złożenia hołdu królowi Czech. Czyniąc to, odsuwał od siebie niebezpieczeństwo utraty księstwa legnickiego. Z rąk króla czeskiego przyjmował teraz oba księstwa, legnickie i brzeskie wraz z Byczyną i Kluczborkiem, i dopiero po wymarciu jego męskich potomków miały się one stać własnością korony czeskiej.

Bolesław III złożył hołd królowi czeskiemu we Wrocławiu dnia 9 maja 1329 roku. W przywileju lennym, jaki otrzymał, wyraźnie zaznaczono, że książę jest panem na swym terytorium, a jedynie tylko rycerstwo w wypadku naruszenia prawa przez księcia może się odwołać do władzy wyższej, to znaczy do króla Czech. W dwa lata potem Bolesław ponowił swój hołd wraz z dwoma synami, Wacławem i Ludwikiem, w Pradze.

Długosz, opisując te wydarzenia, zżyma się mocno i twierdzi, że przyczyna tej zdrady narodowej tkwiła poniekąd w zazdrości. Władysław "Łokietek" bowiem od czasu koronacji pisał się i tytułował królem Polski, a zatem w ówczesnym pojęciu i panem Śląska. Zdaniem książąt śląskich nie miał do tego prawa, gdyż tylko część dawnej Polski posiadał, a i te ziemie, nad którymi panował, mniejsze były i pośledniejsze od tych, które pozostawały w ich oku. "Dlatego nie chcieli go nazywać królem polskim - pisze dalej Długosz - aby ta nazwa nie czyniła ujmy i nie uwłaczała ich dawnemu znaczeniu i świetności, ale tylko królem krakowskim i tak go poddanym swoim nazywać kazali". Obawiając się zaś, "aby Władysław, król Polski, urósłszy w potęgę, nie poczynił ich samych bądź synów ich i wnuków poddanymi i lennikami, naradzali się z sobą często i przemyśliwali, co by należało przedsięwziąć, aby uniknąć jarzma z rąk równego sobie dawniej książęcia".

Po złożeniu hołdu i przyjęciu zwierzchnictwa króla Czech przez Bolesława i Henryka VI książę wrocławski pozostał nadal, zgodnie z umową, przy władzy i panował jeszcze dość długo, bo do 1335 roku. Z okresu tej ograniczonej władzy księcia zasługują na uwagę dwa ważne wydarzenia - objęcie biskupstwa wrocławskiego przez Nankera i powstanie tkaczy wrocławskich przeciw radzie miejskiej i patrycjatowi.

Po śmierci Henryka z Wierzbna kapituła wrocławska, w której - podobnie jak we władzach miejskich Wrocławia - trwała również walka między polskim a niemieckim żywiołem, podzieliła się na dwa ugrupowania. Jedna część opowiedziała się za Niemcem, kanonikiem Veitem, z rodu Habdanków, inni chcieli wybrać Polaka, niejakiego Lutholda, czyli Lutka. Walka między tymi pretendentami trwała prawie lat siedem. Wreszcie papież Jan XXII, biorąc pod uwagę, że Veit był rodowitym Ślązakiem, potwierdził jego wybór. Nie nacieszył się jednak nowy biskup swą nominacją, gdyż po kilku miesiącach zmarł. Nie chcąc dopuścić do nowej zażartej walki, papież przeniósł do Wrocławia biskupa krakowskiego Nankera. Uznał to za celowe tym bardziej, że pomiędzy Łokietkiem a biskupem doszło do takiej scysji, iż król spoliczkował Nankera.

Pod rządami Henryka VI mieszczaństwo wrocławskie urosło, jak wiadomo, w potęgę. Jeszcze na krótko przed złożeniem hołdu koronie czeskiej nadał on szereg nowych przywilejów swemu miastu i swej stolicy, "co - jak mówi Grünhagen - przypominało postępowanie dobrego ojca, który, świadom życia kresu, obdarowuje szczodrze swe dzieci". Jednakże te liczne nadania były jednostronne, gdyż dotyczyły przede wszystkim patrycjatu i rady miejskiej, gdzie zasiadali głównie Niemcy bądź zniemczeni Polacy. W przywilejach księcia nie pomijano i wyższego duchowieństwa wrocławskiego, wówczas też już w dużej mierze zniemczonego. Na ten proces germanizacji wywarła ogromny wpływ potęga materialna wrocławskich Niemców. Pod ich naciskiem książę wiązał się z królem Czech, choć ogół nie był z tego zadowolony. Objęcie stolicy biskupiej przez Nankera przypadło na czas wzrostu napięcia politycznego.

Ze strony niemieckich kanoników napotkał nowy biskup zdecydowany opór. Ich przywódcą był w tym czasie Mikołaj z Bącza (von Bancz), pochodzący z bogatej rodziny niemieckiej Wrocławia. Po śmierci Henryka z Wierzbna był on administratorem biskupstwa. Nankera popierali legaci papiescy, których Jan XXII wysłał w celu ściągnięcia zaległych opłat kościelnych. Stali oni po stronie krakowskiego biskupa i Polaków, gdyż - jak pisali do papieża - "wszędzie tam, gdzie Niemcy panują, wszelkie prawa kurii całkowicie upadają".

Jednakże duchowni niemieccy czuli się tak pewnie, że wystąpili zarówno przeciw Nankerowi, jak i przeciw wysłannikom papieskim, za co jeden z legatów, Francuz Piotr z Owernii, spoliczkował w złości kanonika Jana Wintera, nazywając go złodziejem papieskich pieniędzy. Sprawa stała się głośna i oparła się o księcia Henryka VI, który sam zażądał, aby kapituła ekskomunikowała Wintera. Doszło do rozruchów i legat papieski w obawie o swe życie musiał się schronić w pałacu biskupim u Nankera. Zacietrzewienie doszło do tego stopnia, że grożono nawet biskupowi, a jednego z jego sług zabito. Nie mając innego wyjścia, opuścił on Wrocław i udał się do Nysy, ale potem odstąpił od legata i zbliżył się do kapituły, obawiał się bowiem, że największą korzyść z tej niezgody w Kościele odniesie król czeski, istotny władca Wrocławia i Śląska. Henryk niewielką w tych sprawach odegrał rolę. Nie był też w stanie przeszkodzić poważnym konfliktom, jakie się wyłoniły między starym a nowym miastem. Doszło do powstania sukienników przeciw radzie miejskiej i patrycjatowi wrocławskiemu, co było pewnym przejawem opozycji politycznej ze strony średnich warstw mieszczaństwa, niezadowolonych z władz miasta i wpływów czeskich. Są też źródła, które wskazują, że jedną z przyczyn buntu były wielkie ciężary podatkowe, jakie na mieszczan nakładał z jednej strony książę Henryk VI, a z drugiej strony faktyczny i przyszły władca księstwa wrocławskiego, Jan Luksemburski.

Choć powstanie sukienników skierowane było nie przeciw księciu, Henryk stanął po stronie możniejszych. Bunt stłumiono, winnych ukarano bądź śmiercią, bądź wygnaniem i dawne porządki w mieście utrzymano. W dwa lata potem, 24 listopada 1335 roku, zmarł Henryk VI w wieku zaledwie 41 lat. Zgodnie z jego życzeniem pochowano go w klasztorze klarysek, gdzie spoczywała jego prababka, królowa czeska Anna, i jego ojciec, Henryk V. Wierne mu do końca miasto Wrocław, a raczej patrycjat miejski wyasygnował na koszty pogrzebu sumę 15 grzywien.

Książę miał dwa pomniki. Tam, gdzie rzeczywiście został pochowany, ufundowano wielką granitową płytę, na której wyrzeźbiono orła i napis: "Roku pańskiego 1335 odszedł w noc świętej Katarzyny przesławny Henryk VI, książę Śląska i pan Wrocławia". W czasie przebudowy kościoła w latach 1699-1701 usunięto ją i umieszczono przy południowym wejściu do kościoła. Pod koniee XVIII stulecia w 1790 roku uległa rozbiciu, po czym dolną jej część wmurowano przy wejściu zachodnim do kaplicy św. Jadwigi. Drugim pomnikiem był sarkofag w postaci tumby. Na jego wierzchniej płycie wyrzeźbiono postać księcia naturalnej wielkości, którą w późniejszych wiekach pokryto barokową polichromią. Rzeźba i cały sarkofag powstały zapewne nie tuż po śmierci Henryka, lecz w kilkanaście lat później, około roku 1350, na co wskawałaby analogia do nagrobku księcia Bolesława III legnickiego, który wystawiono tuż po roku 1352.

Ostatni książę wrocławski, przekazując swe księstwo królowi eh, wydziedziczał tym samym najbliższych krewnych, a zatem nikt z rodziny drugiego pomnika nie mógł mu wystawić. Uczynił In chyba ten, kto od księcia otrzymał hojny spadek, mianowicie król Czech. Był bowiem zwyczaj, że na spadkobiercy ciążył obok ufundowania pomnika spadkodawcy. W tym wypadku król i ski, Karol IV, chciał się z pewnością jak najlepiej wywiązać swego zadania, utrwalał bowiem świeże jeszcze prawa Luksemburgów do Wrocławia. Wystarczy wspomnieć, że na pomniku obok napisu, zawierającego zwykłe dane o zmarłym, jakie były na pierwszej płycie nagrobnej, znalazła się jeszcze informacja, iż Henryk przekazał księstwo wrocławskie królowi Czech.

W czasie wspomnianej już przebudowy kaplicy św. Jadwigi, Udzie był nagrobek, i kościoła klarysek, przy którym ta kaplica się liujdowała, sarkofag został rozebrany, a wierzchnią płytę nagrobną z wyrzeźbioną postacią księcia umieszczono w pozycji pionowej w niszy wschodniej ściany tegoż kościoła. Tak ją jednak obmurowano, że napis był nieczytelny, aż dopiero w XIX stuleciu zdołano go odczytać. W tłumaczeniu brzmi on następująco: "W roku 1335, w noc Św. Katarzyny, bezlitosna śmierć wyrwała Henryka VI wrocławskiego, który swe władztwo jako ostatni ze swego pnia Czechom przekazał".

W pamięci współczesnych, jak również potomnych przetrwał Henryk jako człowiek łagodny, miłujący pokój, dbający o dobrobyt swych poddanych i rozwój gospodarczy księstwa, a zwłaszcza stolicy - Wrocławia. Z natury bardzo oszczędny, nie czynił zbytecznych wydatków, przeto nigdy nie miał długów i nie cierpiał niedostatku, jak to się niekiedy innym Piastom Śląskim zdarzało.

Przy wszystkich swoich zaletach miał Henryk VI poważne wady. Z natury tchórzliwy, gotów był iść na wszelkie ustępstwa, byle tylko zażywać spokoju i dobrobytu. Te chyba cechy charakteru sprawiły, że księstwo wrocławskie przekazał królowi Czech, z krzywdą swej najbliższej rodziny i wszystkich polskich książąt Śląska.


Żródła:

"Książęta piastowscy Śląska" - Zygmunt Boras